poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział VII

- Moniko, jeszcze raz dziękuję ci za to, że uratowałaś mi życie. – powiedziała Aneta. - Ale przecież to nic takiego … ja tylko martwiłam się o ciebie … jak o swoją rodzinę. – odpowiedziała. - A co teraz będzie z Piotrkiem? – spytała ogromnie wystraszona Aneta. - Nie martw się niczym, Piotrek jest już w więzieniu, nic ci nie grozi. Dziewczyny odetchnęły z ulgą. Aneta wróciła dzisiaj do domu ze szpitala. Nadal była w szoku, ale było coraz lepiej. Nagle zadzwonił telefon Moniki. To był Daniel. Dziewczyna bardzo wkurzona, że musiała znosić jego wzdychania na jej temat szybko odebrała telefon i krzyknęła: - Czego ty ode mnie chcesz człowieku?! Przez chwilę nikt się nie odzywał, ale po kilku sekundach w słuchawce odezwał się cichy, nieśmiały głos: - Przepraszam jeżeli przeszkadzam. Tu matka Daniela. Moniko, nie wiesz może gdzie on jest? - Ale jak to, gdzie jest? Chyba u siebie w domu, prawda? – powiedziała lekko zaskoczona Monika. - Nie. W domu go nie ma. Wczoraj wyszedł i nie wrócił na noc. Bardzo się o niego martwię. Czyli nic nie wiesz na jego temat? - Proszę pani, wiem tylko, że od kilku tygodni pani syn nie dawał mi spokoju. Ciągle do mnie dzwonił, pisał, przychodził. Przedwczoraj przyniósł mi róże, które ja wyrzuciłam. Nie mogłam ich przyjąć. Ale ja wiem o nim tylko tyle. Nic więcej. Niech się pani nie martwi, on się pewnie niedługo odezwie.


~ Julia .